Rząd Chińskiej Republiki Ludowej został oskarżony o atak typu „man in the middle” na iCloud oraz podsłuchiwanie użytkowników tej usługi i fałszowanie ich wiadomości.

Zdaniem organizacji Great Fire, która zajmuje się monitorowaniem cenzury Internetu w Państwie Środka, atak miał na celu uzyskanie dostępu do nazw użytkowników, haseł i wszystkich danych znajdujących się w iCloud, takich jak zdjęcia, wiadomości, czy kontakty. W ciągu ostatnich miesięcy podobne działania chińskich hakerów dotknęły firmy Yahoo oraz Google.

Popularne w Europie przeglądarki internetowe, takie jak Safari, Mozilla Firefox, czy Chrome, ostrzegały użytkowników przed możliwością kradzieży danych w czasie logowania na stronie iCloud.com. Niestety inne, w tym ciesząca się dużym uznaniem w Chinach Qihoo 360, nie informowały o tego typu niebezpieczeństwie.

Obecnie nie są znane motywy ataku hakerów. Pod znakiem zapytania stoi również fakt, czy odpowiedzialnością należy obarczyć rząd Chińskiej Republiki Ludowej. Nie można jednak wykluczyć, że kradzież danych użytkowników z iCloud jest związana z trwającymi protestami antyrządowymi w Hong-Kongu lub premierą iPhone’ów 6, która miała tam miejsce w zeszłym tygodniu. Warto jednak dodać, że kilka dni temu rząd Państwa Środka zablokował wiele prodemokratycznych stron internetowych, a także serwis Instagram, w którym pojawiały się liczne zdjęcia protestujących przeciwko chińskiemu ustrojowi politycznemu. Do podobnych celów może zostać wykorzystana usługa iMessage, co mogłoby być przesłanką do jej cenzurowania.

Choć na terenie Chin od sierpnia znajdują się serwerownie, które przechowują dane chińskich użytkowników iCloud, to Apple zaprzecza, jakoby dostęp do nich miały komunistyczne władze. Stanowisko firmy z Cupertino wydaje się być w obliczu wyżej opisanej sytuacji wiarygodne. Chiński Rząd nie musiałby przeprowadzać ataku na tę usługę, jeżeli miałby bezproblemowy dostęp do danych zgromadzonych przez swoich obywateli.

Źródła: TechCrunch, Ars Technica