Częścią budowanego od lat wizerunku marketingowego Apple jest dbanie o szeroko rozumianą wolność oraz prywatność użytkowników. Korporacja sprawia wrażenie niezłomnej w tych kwestiach – wystarczy wszak przypomnieć sprawę strzelaniny z San Bernardino – ale w rzeczywistości ocieka hipokryzją i pokazuje, że zyski finansowe są dla niej wartością nadrzędną. Przekonać mogą się o tym po raz kolejny mieszkańcy Hongkongu oraz Chin.

Protesty w Hongkongu

W Hongkongu od osiemnastu tygodni trwają protesty dotyczące coraz większej ingerencji Chin w politykę lokalnych władz. Problem eskalował po zapowiedzi wprowadzenia prawa, które pozwoliłoby na ekstradycję podejrzanych osób do komunistycznego sąsiada. Początkowo pokojowe marsze coraz częściej zaczęły przybierać formę potyczek z policją – za sprawą Internetu temat stał się szeroko komentowany, a informacje z nim związane zaczęły docierać do coraz szerszego grona.

#BoycottBlizzard

Popularność sprawy odbiła się echem nie tylko w mediach społecznościowych, ale zaangażowała też międzynarodowe korporacje, dla których Chiny stanowią ogromny rynek zbytu swoich usług lub towarów. Kilka dni temu poparcie dla protestujących wyraził w czasie turnieju w Heartstone (karciana gra internetowa) pochodzący z Hongkongu gracz Chung „Blitzchung” Ng Wai. Chłopak miał też w czasie rozgrywek założoną maskę przeciwgazową, której używają manifestanci aby chronić się przed atakami policji.

Manifestacja polityczna poskutkowała wyrzuceniem Blitzchunga z turnieju przez firmę Blizzard, a w Internecie zawrzało – nawołujący do bojkotu produktów spółki Avtivision-Blizzard hashtag #BoycottBlizzard znalazł się w trendach na Twitterze, choć akcje przedsiębiorstwa mimo początkowych spadków nie straciły znacząco na wartości.

Apple – przyjaciel Chin

Dużo bardziej interesujące są jednak działania Apple. Firma od lat robi wszystko, aby prowadzić dobre relacje z chińskim rządem, a przykłady tej polityki można długo wymieniać (w sieci krążył po wejściu Apple do Chin żart, że Tim Cook patrząc na zyski odkrył, że w Chinach mieszka naprawdę sporo ludzi). Wspomnę tylko o usuwaniu aplikacji VPN z chińskiego App Store czy też przenoszeniu danych użytkowników na rządowe serwery. W związku z opisanymi wyżej protestami w Hongkongu pojawiły się jednak trzy inne tematy: usunięcie z App Store aplikacji HKmap.live z mapami protestów, usunięcie emoji z flagą Tajwanu oraz wycofanie aplikacji serwisu newsowego Quartz za prezentowanie nagrań z protestów.

O komentarz w sprawie tych trzech tematów poprosiłem Krzysztofa. Krzysztof mieszka w Hongkongu od blisko trzech lat. Na co dzień pracuje w jednej z centralnych dzielnic wyspy Hongkong, w której od 18 tygodni regularnie organizowane są protesty antyrządowe. Od czasu do czasu pisze o finansach osobistych na blogu Metafinanse.pl i na Twitterze jako @ksobny.

HKmap.live

Moi znajomi, i ja osobiście, nie dajemy wiary w oświadczenie Apple. Aplikacja HKmap.live nie była wykorzystywana do organizowania „zasadzek” na policję (nie znam żadnego takiego przypadku), ani do sprowadzania niebezpieczeństwa na mieszkańców.

Przeciwnie - mapa pozwalała na omijanie dzielnic, gdzie odbywają się zamieszki, nielegalne zgromadzenia i gdzie policja strzela gumowymi kulami, gazem łzawiącym, czy armatkami wodnymi.

Tu ważny jest kontekst – zgodnie z wprowadzonym ostatnio nadzwyczajnym prawem, noszenie maski na twarzy podczas zgromadzeń (legalnych lub nie) jest karalne – pod groźbą grzywny i roku więzienia. A Hongkong jest pod względem masek specyficzny. Od czasu epidemii SARS mieszkańcy są bardzo wrażliwi na punkcie profilaktyki chorób. Nawet przy lekkim przeziębieniu mają nawyk zakładania maski chirurgicznej na twarz – tak by ograniczyć ryzyko zarażenia innych.

Wystarczy, że wyjdziesz z metra z taką maską na twarzy i trafisz na protest (a o to obecnie nietrudno) i w efekcie ryzykujesz więzienie. A policja aresztuje tu ludzi naprawdę pod byle pretekstem. Dlatego mapa z oznaczoną obecnością policji była bardzo przydatna.

Sprawa aplikacji HKmap.live jest czysto polityczna. No bo jeżeli Apple rzeczywiście nie chce udostępniać aplikacji pozwalających na omijanie miejsc, gdzie aktywna jest policja, to co w App Store robi jeszcze Yanosik?

hongkong

Quartz

Aplikacja wciąż jest dostępna w hongkońskim App Store, więc blokada (na razie) dotyczy tylko kontynentalnych Chin. To, że Pekin blokuje niewygodne dla siebie źródła informacji, nie jest dla nas niczym nowym.

Emoji z flagą Tajwanu

Moja żona pochodzi z Tajwanu i dla niej takie wywieranie wpływu przez Chiny na korporacje nie jest niczym nowym. Usunięcie tej flagi z klawiatury emoji w iOS 13 to tylko kolejny (małostkowy) ruch Pekinu w serii nacisków zmierzających do wymazania śladów niepodległości Tajwanu z całego internetu - nie tylko tego za Wielkim Firewallem.

Czas też jest nieprzypadkowy. Na 10 października przypada tajwańskie święto narodowe – National Day, odpowiednik naszego Święta Niepodległości. W tym dniu emoji 🇹🇼 na pewno byłoby wybierane z klawiatur wiele, wiele razy.

Najbardziej zaskakujące (i zabawne) w tej sytuacji jest dla nas niedbalstwo Apple – emoji wprawdzie zniknęło z klawiatury, ale nadal można je wybrać z paska autosugestii po wpisaniu słowa „Taiwan”.

Twitter

Pozytywnym przykładem reakcji firm technologicznych jest Twitter, który usunął ze swojej platformy konta chińskich serwisów informacyjnych, które rozpowszechniały pekiński (czyli: propagandowy) punkt widzenia na protesty w Hongkongu.

Z tym że, w przeciwieństwie do Apple, Twitter miał niewiele do stracenia sprzeciwiając się Chinom. Dostęp do tej sieci społecznościowej już od dawna jest blokowany w tym kraju.

Dziękuję Krzysztofowi za komentarz, a Was zachęcam do merytorycznej dyskusji.

Źródło: Twitter, The Verge, Metafinanse.pl