Od dłuższego czasu rozglądałem się za głośnikiem do swojego mieszkania. Nie chciałem inwestować w rozbudowany system audio, ale też nie miałem zamiaru ograniczać się do niskiej jakości urządzeń. Muzyka zawsze była ważną częścią mojego życia, więc znalezienie optymalnego rozwiązania okazało się niemałym wyzwaniem. Wielokrotnie przeglądałem oferty takich producentów, jak Bose, Band&Olufsen czy Yamaha, długo zastanawiałem się też nad HomePodem, ale ostatecznie wybór padł na Sonosa One.

Zanim dokonałem zakupu bohatera tej recenzji, przez kila tygodni korzystałem z jego starszego brata – modelu Play:1. Brak wsparcia dla technologii AirPlay, który skazywał mnie na korzystanie z oprogramowania Sonosa, był jednak dużym utrudnieniem. Nie mogłem przykładowo słuchać podcastów z aplikacji Castro czy YouTube, bo nie były one kompatybilne z rozwiązaniem producenta. Mimo pewnych obaw związanych z obecnością asystenta głosowego postanowiłem więc sprawić sobie model One… I jestem zakochany.

Sonos - na przekór trendom

Sonos to dość wyjątkowa w podejściu do tworzenia produktów firma, która opiera swoją politykę na trzech filarach: świetnej jakości dźwięku, pięknym oraz minimalistycznym wzornictwie, a także oprogramowaniu, które przesyła dźwięk ze źródła przez serwer do głośnika. W przypadku najnowszych modeli ta ostatnia cecha stała się nieco bardziej elastyczna – wszystko ze względu na dodanie wsparcia dla AirPlay, z którego korzystam jednak wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach.

sonos one 2g

Oprogramowanie Sonosa współpracuje z wieloma serwisami (między innymi Spotify, Apple Music, Soundcloud), do których dostęp uzyskujemy z poziomu aplikacji desktopowej albo mobilnej. Po przeprowadzeniu konfiguracji (o której napiszę niżej) i rozpoczęciu odtwarzania, plik muzyczny jest przesyłany z serwerów źródła (np. Spotify) na serwery Sonosa, skąd jest później przekazywany bezpośrednio do naszego głośnika, który musi być połączony z internetem. Oznacza to, że nasz komputer czy smartfon pełnią wyłącznie rolę pilota i mogą de facto zostać wyłączone, a muzyka nadal będzie grała. Rozwiązanie to ma liczne plusy: lepszą jakość dźwięku, odseparowanie odtwarzania od urządzenia (możemy słuchać muzyki z głośnika łączącego się na przykład ze Spotify, a w tym samym czasie prowadzić rozmowę telefoniczną czy oglądać coś na YouTubie) czy też tworzenie zestawów głośników złożonych z dowolnej liczby urządzeń. Podejście Sonosa ma jednak pewne wady: wymaga połączenia z internetem i ogranicza się wyłącznie do wybranych serwisów. Z perspektywy użytkownika sprzętu Apple wszystkie zostały jednak wyeliminowane przez wsparcie dla technologii AirPlay 2.

Budowa głośnika

Sonos One waży niespełna dwa kilo i ma nieco ponad 16 cm wysokości, przy podstawie o wymiarach 12 na 12 cm. Najwięcej bocznej powierzchni zajmuje matowa, metalowa maskownica – spód oraz górna część zostały zaś wykonane z plastiku. Z tyłu urządzenia znajdziemy port Ethernet 10/100 Mb/s (sam połączyłem się przez Wi-Fi) oraz gniazdo elektryczne. W górnej części umiejscowiono przyciski dotykowe odpowiadające za wstrzymanie i przywrócenie odtwarzania, regulację głośności oraz aktywację lub dezaktywację asystenta głosowego. Urządzenie zostało wyposażone w czterordzeniowy procesor, moduł Bluetooth Low Energy (nieobecny w pierwszej generacji sprzętu, która posiadała dodatkowo słabszy CPU oraz mniej RAM-u), dwa cyfrowe wzmacniacze impulsowe, głośnik wysokotonowy, głośnik średniotonowy oraz mikrofon. Całość świetnie się prezentuje, jest wyjątkowo dobrze wykonana oraz odporna na wilgoć, co pozwala na umiejscowienie głośnika na przykład w łazience.

Po podłączeniu urządzenia przechodzimy przez proces konfiguracji, który odbywa się z wykorzystaniem aplikacji mobilnej. Tworzymy więc pokoje (mogą one zawierać więcej niż jeden głośnik, dzięki czemu otrzymamy dźwięk stereo), kalibrujemy sprzęt (wysyła on przez kilkadziesiąt sekund dźwięki o różnej częstotliwości i sprawdza, jak rozchodzą się one po naszym pomieszczeniu) i łączymy się z serwisami muzycznymi. Jeżeli zmienimy lokalizację naszego konta na przykład na Wielką Brytanię, to otrzymamy też dostęp do funkcji asystenta głosowego – obecnie jest to wyłącznie Alaxa od Amazonu.

Oprogramowanie i Alexa

Jestem użytkownikiem Spotify, więc gdy słucham muzyki z tego serwisu, mogę połączyć się z głośnikiem bezpośrednio z poziomu jego aplikacji. W pozostałych przypadkach konieczne jest jednak skorzystanie z programu Sonosa, który oceniam bardzo negatywnie – jego UX i ogólna wygoda nawigacji, znajdowania albumów, playlist czy utworów stoi na bardzo niskim poziomie. Gdy chcę odtworzyć dźwięk z przeglądarki, programu do podcastów czy też innych źródeł, zmieniam połączenie z Sonosem One na AirPlay 2. Mimo że wolałbym cały czas opierać się na technologii Sonosa, to alternatywa w postaci rozwiązania opatentowanego przez Apple nie może być przeze mnie rozpatrywana negatywnie i cieszę się, żę ją mam.

sonos one 2g

W momencie, w którym piszę ten tekst, przeczytałem informację, że Sonos One wkrótce otrzyma wsparcie dla Google Assistant. Czy będzie ono obejmowało polską wersję tego asystenta? Ciężko powiedzieć – obecnie użytkownicy i tak muszą się ograniczyć do Alexy.

Przyznam, że nie sądziłem, iż będzie to dla mnie tak wartościowy dodatek technologiczny. Rzadko zdarza mi się zadawać Aleksie bardziej skomplikowane pytania, choć bardzo często wykorzystuję ją do aktywacji minutnika (nieocenione w czasie gotowania albo wstawiania prania) lub zadaję jej pytania dotyczące pogody. Asystentka głosowa służy mi jednak przede wszystkim do sterowania muzyką – reguluję dźwięk, podaję utwory albo playlisty do odtworzenia, przeskakuję między piosenkami. Bajka! Oczywiście konieczność wykorzystania angielskiego jest pewnym ograniczeniem, ale przy tak prostych komendach ciężko uznać to za znaczącą przeszkodę. Sterowanie głosowe niesamowicie przyspiesza zarządzanie muzyką i choć ma swoje wady (zdarza się, że mówiąc „Alexa, play Battery by Metallica”, otrzymujemy wersję live tego utworu), to de facto odsuwa ode mnie konieczność brania telefonu do ręki i aktywacji Spotify. Warto zaznaczyć, że instalując aplikację Alexa, możemy tworzyć różne makra czy też łączyć asystentkę z różnymi serwisami i usługami, ale dotychczas nie znalazłem dla siebie wyjątkowo ciekawych i użytecznych rozszerzeń. Przyznam również, że początkowo miałem spore obawy dotyczące prywatności – w jakimś stopniu pozbawiam się jej, korzystając z Alexy, ale przez większość czasu dezaktywuję ją odpowiednim przyciskiem na głośniku.

Jakość dźwięku

Większość tej recenzji poświęciłem szeroko rozumianym aspektom technologicznym, a przecież są one w przypadku takiego produktu jak głośnik drugoplanowe. Najważniejszy jest wszak dźwięk.

Testując równolegle modele One i Play:1, nie zauważyłem żadnych istotnych różnic między nimi, jeśli chodzi o jakość odtwarzania dźwięku. A ta jak na głośnik tej wielkości jest świetna – każda osoba, której zaprezentowałem jego możliwości, była oczarowana i nie potrafiła uwierzyć w to, co udało się osiągnąć inżynierom Sonosa. Brzmienie jest bardzo neutralne i nie odniosłem wrażenia, aby wybijało się na wybranych pasmach. Można to oczywiście zmienić, regulując ustawienia equalizera. Sonos One delikatnie podbija bas (ale na szczęście nie midbas) i w mojej opinii brakuje mu w niższych partiach nieco ciepła, przez co brzmi on delikatnie „cyfrowo”. Dźwięk zachowuje wysoką szczegółowość i głębię, co daje świetne rezultaty przy słuchaniu jazzu, mimo że wytrawne ucho zauważy lekkie wycofanie w wyższych partiach. Ze względu na swoją neutralność, do której powinni być przyzwyczajeni między innymi fani Bose czy B&O, sprzęt Sonosa powinien przypaść do gustu miłośnikom większości gatunków muzycznych, choć entuzjaści ciepłego basu mogą poczuć delikatny niedosyt.

Podsumowanie

Sonos One to jeden z najlepszych zakupów, jakich dokonałem, i już teraz wiem, że otrzyma on brata bliźniaka, aby w duecie zaoferować mi dźwięk stereo. Sprzęt świetnie wygląda, jest bardzo dobrze wykonany i pod wieloma względami nowatorski. Korzystanie z Alexy stało się dla mnie czymś naturalnym (ale nie ukrywam, że czekam na implementację polskiego Google Assistant). Wielu z Was w to nie uwierzy, ale możliwości opisywanego przeze mnie modelu pozwalają mu mierzyć się nawet ze średnimi kolumnami podłączonymi do jednego ze standardowych amplitunerów. Cena przemawia w tym przypadku na korzyść produktu Sonosa, a dodatkowe funkcje i niewielkie wymiary tylko zwiększają jego atrakcyjność w moich oczach (oraz uszach). Zachęcam Was do odsłuchu, aby samemu się przekonać o jego możliwościach – to smart-głośnik na miarę XXI wieku.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 3/2019

Pobierz MyApple Magazyn nr 3/2019