Wydawać by się mogło, że FIFA – parafrazując księdza Benedykta Chmielowskiego – jaka jest, każdy widzi. Ciężko zmienić rdzeń tej serii, bo i piłka nożna nie zmieniła się w swoich podstawowych założeniach od blisko 150 lat. Podobnie jak we właściwej dyscyplinie sportowej, nowości w sadze EA pojawiają się jednak stopniowo. W tym roku doczekaliśmy się ich zresztą całkiem sporo.

W trybie „Droga do sławy” – głównej nowości w FIFIE 17 – wcielamy się w siedemnastoletniego Alexa Huntera, który marzy o wielkiej karierze piłkarskiej. Zaczynamy naszą przygodę na osiedlowym podwórku, by szybko przenieść się na murawę piłkarskiej akademii i dać popis swoich umiejętności przed łowcami talentów. Trafiamy do klubu, szlifujemy swoje umiejętności, aż w końcu… No właśnie, to już zależy od nas. Nasz wpływ na ścieżkę zawodową Alexa jest bowiem olbrzymi, a objawia się to na kilku płaszczyznach.

Między meczami uczestniczymy w treningach, które są nie tylko samouczkiem dla nas - graczy - ale i okazją do poprawienia statystyk Huntera. Większość ćwiczeń jest nam narzucona, ale raz na kilka tygodni możemy zaplanować je sami, aby podszkolić się w najsłabszych aspektach naszej gry. Nabywając doświadczenie na treningach i podczas meczów otrzymujemy punkty, które możemy wymienić na dodatkowe umiejętności, takie jak dalszy wyrzut z autu, silniejsze strzały z dystansu czy większą wytrzymałość.

Alex jest osobą niezwykle temperamentną - zarówno na boisku jak i poza nim. Już na początku naszej „Drogi do sławy” ustalamy, na jakiej pozycji ma grać jako piłkarz. W grę wchodzą jednak wyłącznie opcje ofensywne - atak (lewy, prawy środek) i środkowa pomoc. W rzeczywistości tylko pierwsza opcja ma sens, bo gra stawia przed nami wyzwania dotyczące przede wszystkim strzelania goli Hunterem, co nie zawsze jest domeną cofniętego względem linii ataku zawodnika. Mecze i treningi są przeplatane krótkimi scenkami - rozmowy z trenerem, wywiady, konwersacje z kolegami - w czasie których możemy dokonywać wyborów z listy dialogowej (nie sądziłem, że FIFA stanie się kiedykolwiek grą z elementami RPG). Temperament naszego piłkarza możemy podjudzać, tonować albo wybierać zachowawcze opcje. Każdy nasz wybór wpływa na relacje z menadżerem oraz kibicami, a także przekłada się na zachowanie na boisku. „Kąpany w gorącej wodzie” Alex jest bardziej agresywny, ale i mniej celny. Analogicznie sprawa wygląda w drugą stronę.

Przed każdym meczem, jaki rozgrywa Hunter, możemy wybrać czy chcemy kontrolować całą naszą drużynę czy tylko naszego 17-latka. W drugim przypadku kamera zmienia się na bardziej dynamiczną, co sprawia, że po otrzymaniu piłki przełączamy się na widok TPP. Nasze wyniki na treningu i podczas meczów mają wpływ na stosunek trenera do naszej osoby. Jeżeli jest niski, to przesiedzimy całe 90 minut na ławce albo zostaniemy wpuszczeni na murawę na maksymalnie pół godziny. Gdy jednak idzie nam dobrze, to z szatni wychodzimy prosto na murawę. Jako rezerwowy mamy określone zadania do wykonania (strzel gola, wykonaj 10 podań, uzyskaj ocenę meczową powyżej 7 itd.), a jako członek pierwszego składu jesteśmy ograniczeni wyłącznie do oceny. Wpływ na nią mają podania, gole, asysty, gole kolegów, ale także stracone gole, straty piłki, przechwycone podania itd. Do uzyskania maksymalnej noty musimy skompletować hat-tricka.

Droga do sławy, to najlepszy samouczek, jaki mogli wymyślić twórcy tej gry. Z jednej strony mamy liczne treningi i dostosowujący się do naszych umiejętności poziom trudności (można to wyłączyć); a z drugiej naprawdę ciekawie opowiedzianą historię młodego zawodnika. Wsparcie matki i dziadka, wybór pierwszej drużyny, rosnąca sława i bogactwo, ale i trudne relacje z przyjacielem, wypożyczenie do Championship League, kontuzje. Wszystko to jest starannie wyreżyserowane, nie wcina się zbyt często w tok rozgrywek, potrafi zaskoczyć i po prostu daje sporo frajdy. Szkoda, że twórcy ograniczyli nas do jednego zawodnika, jaki jest Hunter, oraz jednej ligi - Premier League - ale mam wrażenie, że to jedynie preludium do rozwoju „Drogi do sławy”. Mam nadzieję, że za rok będziemy mogli stworzyć swojego zawodnika na podstawie obrazu z kamery (podobne rozwiązanie było już kiedyś w FIFI-e i jest praktykowane w serii NBA 2K). Zdaję sobie jednak sprawę, że będzie to duże wyzwanie dla twórców, bo w przypadku przygód Huntera mamy do czynienia z brytyjską rzeczywistością piłkarską, odniesieniami do przeszłości rodziny zawodnika itd. Niemniej jednak z pewnością byłoby to świetne urozmaicenie, bo przecież nie będziemy powtarzali - skąd inąd ciekawych - przygód Huntera co rok.

„Droga do sławy” to oczywiście nie jedyna nowość, jaką oferuje nowa FIFA. Drugą jest znany z serii Battlefield silnik graficzny Frostbite, który zastąpił silnik Ignite. W trakcie standardowej rozgrywki zmiany nie rzucają się w oczy - modele postaci są zbyt małe. Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku scen z Alexem Hunterem oraz zbliżeń na zawodników po strzeleniu gola lub przy wchodzeniu na murawę. Poprawiono modele postaci, zachowanie się włosów, cienie, ale i animacje twarzy i przede wszystkim ruchy piłkarzy w czasie „cieszynek”. Są one bardziej naturalne i płynne. To jednak nie jedyne zmiany dotyczące aspektu wizualnego nowej FIFY. Przy ławkach pojawili się trenerzy z najważniejszych lig, a kibice na trybunach stali się bardziej zróżnicowani i zwyczajnie lepiej zaprojektowani. Niestety z daleka nadal nie wyglądają zbyt naturalnie, ale to ograniczenie wynika prawdopodobnie z mocy obliczeniowej konsol, które są głównym rynkiem zbytu piłkarskiej serii od EA. W tym momencie warto też odnieść się do warstwy dźwiękowej, a konkretnie do komentarza, bo muzyka nadal jest bardzo dobrze dobrana, a odgłosy boiskowe pozostały niezmienione. Wraz z Dariuszem Szpakowskim w rolę komentatora wcielił się Jacek Laskowski. Przyznam, że nie przepadam za stylem obu Panów, który choć w czasie gry urozmaicony, to już przez lata oglądania piłki znacznie mi się osłuchał. Sięgnąłem po angielskich komentatorów, co jest dla mnie miłym urozmaiceniem.

Clou FIFY to jednak rozgrywka, która jest stale udoskonalana. W nowej odsłonie serii znacznie mniej skuteczne okazuje się wychodzeniem bramkarzem do przodu, a ponadto strzały z dużego dystansu nie trafiają już tak często do siatki, jak miało to miejsce w poprzednich odsłonach serii. Dynamika pozostała na tym samym poziomie, co w przypadku zeszłorocznej odsłony, ale podania na dobieg nie przechodzą już tak łatwo między przeciwnikami. Nowa FIFA premiuje techniczne umiejętności, staranne budowanie akcji, dalekie podania, wygrane pojedynki główkowe, grę skrzydłami. Znacznie ciężej jest w niej nacierać do przodu długimi podaniami, dryblując między przeciwnikami i oddając silne strzały z dystansu. Tempo rozgrywki pozostało nadal na sportowym poziomie, ale większe znaczenie mają nasze umiejętności i… gra głową. Cieszę się, że twórcy zdecydowali się na takie zmiany (które są w zasadzie wdrażane sukcesywnie od FIFY 16), bo środek ciężkości zwycięstwa został przesunięty w stronę techniki, a nie szczęścia. Każdy, kto tracił jeszcze dwa lata temu gole z 35 metrów wie, co mam na myśli.

FIFA idzie w dobrym kierunku, a wiele odważnych zmian, na jakie postawili twórcy okazało się sukcesem. Tryb „Droga do sławy” to świetnie opowiedziana historia, która pozwala nam choć wirtualnie spełnić marzenia z dzieciństwa. Który młody chłopak w czasie kopania futbolówki na osiedlowym boisku nie marzył, aby rozpocząć karierę piłkarską i podnieść w górę puchar Ligi Mistrzów? Mam nadzieję, że przygody Alexa Huntera to tylko preludium do elementu, który na stałe ubarwi piłkarską serię EA.

FIFA 17 nie jest grą bez wad. Pojawiły się bowiem nowe problemy - sporadycznie zawieszająca się rozgrywka, wpadanie na siebie zawodników - których wcześniej nie doświadczaliśmy. Pozostały też stare błędy albo braki, które dotyczą między innymi serwerów (gracze PC narzekają najbardziej na ten aspekt), a także boiskowe trudności napastników na wybiegnięcie do przodu. Coś, co konkurencyjny PES potrafi od dawna, tutaj jest stałą niewiadomą dotyczącą tego, czy będziemy mieli komu zagrać podczas ataku skrzydłami. No i komentatorzy... nie chcę wieszać psów na infantylnych wypowiedziach Dariusza Szpakowskiego (którego czasem ratuje Jacek Laskowski), dlatego sprowadzę swój wniosek do kilku słów - czekam na powiew nowości, bo na polskiej scenie komentatorskiej czeka kilka ekspertów, których chętnie bym w FIFIE usłyszał.

EA sukcesywnie udoskonala FIFĘ i bardzo podoba mi się obrany przez „elektroników” kierunek rozwoju. Mimo pewnych wad FIFA 17 to najlepsza gra piłkarska, jaką można obecnie kupić. Oficjalne kluby, nowe tryby, bogata gra sieciowa, dobra oprawa graficzna i obecność Ekstraklasy. Do zobaczenia na wirtualnych boiskach!

Wkrótce w App Store ma pojawić się mobilna wersja gry. Wpis zostanie zaktualizowany o jej recenzję, gdy tylko będę mógł ją przetestować.

FIFĘ 17 testowałem na PlayStation 4. Grę do recenzji dostarczyło EA Polska. Dziękuję.